Rozmawiam z młodzieżą licealną i zauważam, że powstanie „Solidarności” układają w historii Polski gdzieś w pobliżu Powstania Warszawskiego lub jeszcze bliżej Grunwaldu. Chciałbym podzielić się wspomnieniami.

Strona główna

Banda Czworga

Statystyka

Programowanie

Po pracy

Kontakt

Trzysta trupów w węglarce.

Epoka schyłkowego Gierka. Mazury. Wieczorne ognisko nad jeziorem. Na wodzie dwa kajaki, moja wypieszczona Słonka i szczyt ówczesnego luksusu – Orion, którym przemierza samotnie jeziora profesor Politechniki Gliwickiej. Przy ognisku kajakarze, żeglarze i mieszkańcy Mazur. Krąży gąsiorek z bimbrem.

Pan Stanisław, pracownik PGR-u, opowiada o swojej pracy. Gdy PGR odda stare opony od traktora – otrzyma przydział cementu i talon na nowe opony. Potrzebowali cementu ale nie mieli starych opon zatem przywiązali traktor do słupka i przez dwa dni buksował po bruku aż zniszczył opony. „A co smrodu było przy tym!” dodaje pan Stanisław.

Ktoś z biesiadników rzucił pytanie, jak może się utrzymać ustrój wobec takiego marnotrawstwa. Profesor odparł: „To państwo trzyma się jak 300 trupów w węglarce”. Poprosiliśmy o wyjaśnienia i Profesor wyjaśnił. Radziecki wagon do przewozu węgla miał tylko półtora metra wysokości, żeby go nie przeładować. Do takiego wagonu zapędzano trzystu ludzi (trzydzieści rzędów po dziesięć osób). Skład takich wagonów jechał na Kołymę. Gdy dojeżdżał, zamarznięci na kamień ludzie wyglądali jak żywi, stali i trzęśli się, gdy wagon podskakiwał na zwrotnicach. Wystarczyło jednak ruszyć jednego trupa aby wszystkie upadły.

Chyba nie zdawaliśmy sobie wtedy sprawy, że pierwszy „trup” już został ruszony – Wojtyła został papieżem, potem „Solidarność”, potem jeszcze parę wiosen, jeszcze parę przygód z losem i PRL upadł jak te trupy.

Pluszowe misie.

Profesor miał 19 lat, gdy wybuchła Wojna. Znalazł się po wschodniej stronie linii Ribbentrop-Mołotow. Skierowali go do pracy w fabryce zabawek. Po agresji Niemiec na Rosję, fabrykę ewakuowano pod Ural ale nadal produkowała pluszowe misie. Wobec braku wszystkiego, plusz był bardzo cennym materiałem. Można było np. uszyć z niego spodnie. Zatem bela pluszu została wyrzucona przez płot i przejęta przez właściwych ludzi. Trzeba się jednak było wykazać produkcją. Znalazł się na to sposób. Za część dochodu ze sprzedaży pluszu kupiono misie w pobliskim sklepie i wrzucono na teren zakładu, robotnicy rozcinali im grzbiety i wymieniali numer fabryczny na aktualny. Interes kwitł ale nie uszedł czujności władzy. Sklep, który nigdy nie miał obrotów, nagle ożył. Przyjechała komisja z Moskwy, aby zbadać sprawę. Doszli do wniosku, że to rodziny żołnierzy wykupują misie i wysyłają je, jako maskotki, synom na front. Kierownik sklepu dostał medal.