Jak uczyć historii? |
|
Z nauczaniem historii w szkołach jest źle. Rozmawiałem z tegoroczną maturzystką. Prawidłowo opowiedziała o wojnach punickich, wymieniła przywódców (Scypio, Hannibal). O Wojnie Bolszewickiej coś słyszała (był film). Nie wiedziała kto to był Tuchaczewski. Piłsudski to patron ulic i postać pomnikowa ale jakie miał zasługi? Nie wiedziała. Historia Polski i Świata w XX wieku, a szczególnie po 1945 r., to dla młodych ludzi wielka biała plama. Należałoby ich uczyć i tu zaczyna się problem: jaką wizję historii przedstawić. Pamiętam, że jeszcze w 1990 roku jakiś uczeń został oblany na maturze, bo stwierdził, że referendum "3 x TAK" zostało sfałszowane. Pani od historii dowodziła, że nie tak było napisane w podręczniku. Chętnie widziałbym podręcznik historii najnowszej autorstwa Władysława Bartoszewskiego i Adama Michnika (historyków) ale znam ludzi, którzy dostaliby na jego widok wścieklicy. Mnie, za to, by żyła pękła, gdyby moje wnuki uczyły się z podręcznika Ryszarda Bendera i Jerzego Roberta Nowaka (też historyków). Do historii mamy stosunek emocjonalny tym bardziej im bliższych czasów dotyczy. Nie przypominam sobie demonstracji zwolenników Maćka Borkowica przeciwko zwolennikom Kazimierza Wielkiego, ale zwolennicy Dmowskiego i zwolennicy Piłsudskiego pobili się laskami po prelekcjach na temat swoich patronów. Wszyscy byli dobrze po siedemdziesiątce. Piotr Lindner, 10 czerwca 2012 r.
|